Głogów 24 sierpnia 1109 roku…

… oddajemy głos korespondentom z „Gazety Tysiaclecia”:

Gdybyście jednak wciąż mieli problem z – pozwolę sobie zaslangować po młodzieżowemu – z zajarzeniem o co biega, proponuję sięgnąć do dodatkowych źródeł informacji. Na początek Zofia Bukowiecka i „Książka Zosi”:

35.   GŁOGOWSKIE  DZIECI.

— Mów, babciu, proszę, dalej o Krzywoustym, bo cie­kawa jestem, czy on i potem był taki zuch, jak wtedy, kiedy dopiero miał dziewięć lat.

— Był zuchem przez całe życie. Ojciec odumarł go młodzieniaszkiem, ale on dał sobie radę ze wszystkiemi biedami. Naprzód pokazał rycerzom, że, jako prawdziwy Piast, nie pozwoli się za nos wodzić, tylko będzie co się zowie monarchą, takim, którego każdy słuchać musi. Po­tem rycerzy tych dokoła siebie zwołał i popędził na te same drogi, któremi chodził Chrobry, nad morze Bał­tyckie, gdzie het, het daleko wyspę Rugję zdobył i do Niemców poszedł, żeby sobie tak hardo nie poczynali.

I widzisz, Zosiu, co znaczy dobry gospodarz, wódz wielki, który swoich sił dla Ojczyzny nie żałuje. Mówią ludzie „jaki pan, taki kram”, u nas też tak się stało; Krzywousty był bohaterem, to zaraz i między ludem pol­skim znaleźli się bohaterowie, których dziś jeszcze wy­sławiamy. Posłuchaj, bo to smutna, ale śliczna historja.

Idą pyszni Niemcy na polską ziemię, niszczą, palą, aż doszli do miasta Głogowa na Śląsku.

— Poddajcie się nam — mówią ostro, — powiedzcie, że za panów nas macie!

— Nie powiemy, my Polacy, nie Niemcy—odpowiadają zuchy Głogowianie i każą czem prędzej zamykać bramy przed wrogiem.

Ale właśnie wtedy dzieci mieszczan głogowskich ba­wiły się na łąkach za bramami miasta. Gdy żołnierze niemieccy dzieci   zobaczyli, porwali  je czem prędzej i do swego obozu pozanosili.

— A co się, babciu, z temi dziećmi stało?

— Posłuchaj, stała się rzecz okropna, choć piękna, tak piękna, że dotąd o niej z dumą wspominamy.

Strzelają Niemcy do Głogowian, strzelają Głogowianie do Niemców, bronią się mieszczanie, jak prawdziwi ry­cerze, drżą o dzieci, ale ustąpić ani myślą.

— Otwórzcie bramy, bo inaczej wasze dzieci pozabi­jamy! — krzyczą Niemcy.

— Zabijcie—odpowiadają Głogowianie, — ale bram nie otworzymy.

I nie otworzyli. Wtedy Niemcy związali pojmanych synów głogowskich mieszczan i pędzą ich przed sobą na mury. Więc albo mężni Polacy przestaną strzelać z mu­rów i Niemcy zabiorą miasto, albo, jeśli wystrzelą do ra­busiów, to naprzód zabiją własne dzieci.

— To okropne! co dalej, babciu?

— Dalej było tak, jak być powinno, Zosiu. Głogowianom serca pękały z żalu za dziećmi, ale musieli bronić polskiego miasta, to był ich obowiązek.

Wystrzelili z łuków do wroga i, choć od tych strza­łów padli ich synowie, byli wprawdzie bardzo, bardzo smutni, ale spokojni w duszy, gdyż odparli nieprzyjaciela, który odstąpił od miasta, i ocalili Ojczyznę od niewoli. A niewola, moja Zosiu, to największe nieszczęście czło­wieka; stokroć lepiej umrzeć, niż jej doczekać dla swych dzieci.

— Prawda, babciu, rozumiem i będę zawsze pamiętała, co powiedziałaś.

— Bolesław Krzywousty czterdzieści lat gospodarował w Polsce i, jak piszą stare księgi, czterdzieści też wy­grał bitew. Z konia nie zsiadał, na siodle sypiał, ale do­konał swego, bo znów po świecie poszedł głos, że Polacy to wielki naród, który potrafi bronić swej Ojczyzny.

Jedną tylko rzecz źle zrobił.

— Jaką, babciu?

— Oto, umierając, podzielił kraj między pięciu swoich synów.

— Miał ten Krzywousty aż pięciu synów, babciu?…

— Tak, tylu, ile ty masz paluszków; najłatwiej też, pa­trząc na paluszki, spamiętasz ich imiona. Otóż ten pierw­szy paluszek, ten grubas, będzie najstarszy syn Krzywoustego: Władysław.

Ten drugi, którym wskazujesz, Bolesław Kędzierzawy, tak nazwany, bo mu się włoski kręciły w kędziory.

Ten trzeci, środkowy paluszek, to Mieczysław, a prze­zywano go Starym dla wielkiej powagi.

Ten czwarty, serdeczny, to Henryk, tego biedaczka zabili Prusacy.

Wreszcie ten piąty, ostatni, najmniejszy, to najmłodszy synek Krzywoustego, Kazimierz, zuch i dobry, taki do­bry, że go Sprawiedliwym nazwano.

Krzywousty podzielił więc Polskę między tych pięciu synów i przykazał im, żeby żyli w zgodzie, razem bro­nili granic od rabusiów, razem gospodarowali. Ale, moja Zosiu, choć ja bardzo Krzywoustego kocham za jego mę­stwo, muszę powiedzieć, że źle zrobił, dzieląc Ojczyznę. Zobaczysz sama, ile z tych działów było potem niezgody między Piastowiczami, ile biedy dla narodu polskiego.

Zofia Bukowiecka Ksiazeczka Zosi. Opowiadania Babuni o Ojczyźnie. 
Wydawnictwo M. Arcta w Warszawie 1921, s. 119-121

Nie wszyscy lubią czytać, nie wszyscy potrafią, a inni być może wciąż nie mogą ogarnąć tej kuwety… Dla Was wszystkich, jak również generalnie dla osób ciekawych świata, wersja obrazkowa:

„Bolesław Krzywousty” – tekst: Barbara Seidler, rysunki – Marek Szyszko
Wydawnictwo „Sport i Turystyka”, Warszawa 1984

I w zasadzie nie ma co się dziwić, że Bolesław Krzywousty był tak wspaniałym władcą Polski (zawsze żałowałem, że nie zdążył się koronować na króla…), skoro okoliczności jego narodzin były tak cudowne, jak opisał to w swej kronice Gall Anonim:

Jednym słowem, jak swego czasu śpiewali T-raperzy znad Wisły: „Krzywousty, Krzywousty! Utrafiłeś w nasze gusty!”

* * *

A co ciekawego wydarzyło się jeszcze w dniu 24 sierpnia?

Janusz Radziwiłł… a raczej miejsce jego ostatniego spoczynku, czyli grób Janusza Radziwiłła w kościele ewangelicko-reformowanym w Kiejdanach.
Wikimedia Commons – repozytorium wolnych zasobów.

W roku 1654  armia Janusza Radziwiłła uległa pod Szepielewiczami wojskom rosyjskim – był to kolejny epizod, trwającej kilkanaście lat, wojny polsko-rosyjskiej.

***

W roku 1675, liczące 6 tysięcy żołnierza,  siły polskie dowodzone przez Jana III Sobieskiego rozbiły pod Lwowem 10-tysięczną armię tatarską Nuradyna Safa Gireja. W bitwie tej, znanej też jako (bitwa pod Lesienicami lub bitwa na trakcie gliniańskim) Sobieski uciekł się do pewnego fortelu: za wzgórzami ustawił pachołków z kopiami, co z daleka wyglądało jak potężna masa kawalerii. Tatarów sparaliżowała myśl o gotowej do natarcia konnicy – była to jedna z przyczyn ich klęski.

Odsyłam do pracy Karola Szajnochy zatytułowanej
Zwycięstwo R. 1675 pode Lwowem - 
zdigitalizowany egzemplarz tej książki znajdziecie w zasobach pl.wikisource.org

 http://pl.wikisource.org/wiki/Zwyci%C4%99stwo_r._1675_pode_Lwowem

* * *

Michała Heydenreich „Kruk” (1831-1886)
Wikimedia Commons – repozytorium wolnych zasobów.

W roku 1863  oddział powstańców pod dowództwem gen. Michała Heydenreicha „Kruka” (1831-1886) w sile ok. 1 500 ludzi zamierzający po zwycięskiej bitwie pod Żyrzynem przerwać rosyjski kordon blokujący powstańcom łączność z Galicją, został otoczony – na polach pod Fajsławicami – przez dwie kolumny wojsk rosyjskich dowodzone przez Emanowa i Sołłohuba, w liczbie ok. 3 000 ludzi i 6 dział. Pole bitwy opuścił oddział Karola Krysińskiego  (1838-1877), dwóm innym –   Władysława Ruckiego i Hermana Wagnera – nie udało wydostać się z rosyjskiego okrążenia. Ostrzał rosyjskiej artylerii zadał powstańcom bardzo ciężkie straty – z pułapki zdołał wydostać się jedynie oddział kawalerii pod dowództwem samego Heydenreicha. 320 powstańców zginęło lub zostało rannych, 650 dostało się do niewoli – odstawiono ich do Lublina. Straty rosyjskie to zaledwie kilkunastu zabitych i ok. 40 rannych.

P.S. I doceńcie, że nie wspomniałem tym razem o pączkach i kawie. Wspomniałem?

Źródło: pl.wikipedia.org, część o Bolesławie Krzywoustym: zbiory własne

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.